Mój pierwszy raz z igłami – historia oparta na faktach

1 marca 2021

Froebel był miłośnikiem wszelkich prac ręcznych. Niektóre z nich, takie jak szycie czy wyszywanie, wydają się być nieodpowiednie dla przedszkolaków, zbyt niebezpieczne... Ale czy na pewno tak jest? Może powinniśmy obdarzyć dzieci większym zaufaniem? Zobaczcie jak spotkanie z wyszywaniem przeżyła jedna z naszych czytelniczek i jej przedszkolaki.


Wszystko zaczęło się podczas szkolenia: ,,Przyrodnicze atrakcje – sposoby na przedszkolną edukację” prowadzonego przez Adę Aleksiejew i Annę Turską. To właśnie wtedy dowiedziałam się o istnieniu nauczycielek, miłośniczek mocnych wrażeń, które dają dzieciom igły, szpilki i pozwalają im wyszywać czy dziurkować po śladzie. Osobiście kocham szyć,  nieraz przeszyłam sobie palec na maszynie, ale było warto. Pomyślałam, że to szaleństwo! W rękach moich dzieci nawet zatemperowane kredki są niebezpieczne... Plastry do naszej grupowej apteczki powinny być kupowane na metry. Jednak z czasem dojrzałam do tego zadania.

Ogłoszono konkurs, długo zastanawiałam się nad formą pracy i doszłam do wniosku: ,,Raz kozie śmierć, zrobię wyszywanki”. Zaparzyłam sobie melisę przygotowaną dzień wcześniej. Przedstawiłam dzieciom krok po kroku co będziemy robić. Zapoznałam ich z zasadami bezpieczeństwa (chyba po raz pierwszy podczas pracy plastycznej). 

Najpierw szpilkami po śladzie robiliśmy dziurki, później wyszywaliśmy za pomocą ,,skromnych” igiełek. Dzieci były tak przejęte, że miałam ciszę na sali jak nigdy wcześniej. W ich spojrzeniach strach mieszał się z fascynacją i zaskoczeniem. Oto nauczycielka dała im coś niebezpiecznego - czy to oznaka zaufania, czy podmieniono im panią? 

Koleżanki, które zajrzały, co porabiamy, nie spodziewały się po mnie takiej brawury. ,,Ale plastikowe te szpilki i igły”? Oczywiście, że nie były plastikowe, bo nawet nie wiedziałam, że takie istnieją. ,,Ciekawe, czy Ania i Ada wiedziały?” – pomyślałam. 

Minuty płynęły leniwie, aż nagle ciszę i moje rozmyślania przerwał płacz. Nie mogło być inaczej. Jest pierwsza ofiara, pierwszy ranny palec. Dziewczynka, TA dziewczynka! Wybuchła panika. ,,Co, jeśli będę następny?” ,,Ile jeszcze palców ucierpi?” – myślały dzieci. Udało mi się uspokoić tłum z pomocą ,,Śpiącej Królewny” – ona też skaleczyła się w palec. W oczach rannej dziewczynki zobaczyłam zachwyt – ze wszystkich tu obecnych, to właśnie ONA podzieliła los królewny. No, to teraz czekamy na księcia. Może wszystko rozejdzie się po kościach. 

Dobrze, że dziewczynka ukłuła się szpilką, bo igły, choć zaokrąglone, to jednak miały z 6 cm … Gdy dzieci je zobaczyły, wiedziały już, że to nie przelewki. Skupione, jak saperzy, siedziały przy swoich wyszywankach. Wszystko robiły zgodnie z poleceniami, wiedziały, że jeden błąd i palec do sklejenia… plastrem.  Po skończonej pracy opadły na krzesła zmęczone, niczym chirurg po ciężkiej operacji. I było im wszystko jedno - czy na obiad będzie schabowy, czy fasolka po bretońsku. Za to kartki – pierwsza klasa. 

A ja byłam tak przejęta ich pracą, że nawet nie wypiłam tej melisy, chociaż była w moim freblowskim kubku.


Wiktoria Filipiak



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia